Zapukał październik , liściem złoto-czerwonym. Gdzie stały rzędem zamknięte skarby lata. Na płaszczu miał krople, bardzo był wzruszony. Przyniósł mi śliwki w darze, do ciasta. Na niego czekała już herbata. Siedzieliśmy w pokoju, czas mijał nam szybko, Aż wpadł wiatr nieznośny i zabrał go z sobą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz