Zmierzch już odmawia wieczorne pacierze
Klęczy wraz z trawą i krzakiem forsycji
Mówi powoli jakby nie dowierzał
Że dzień się właśnie ku snowi chyli
Wiatr szept porywa nad rzeki bieg wartki
Niosąc jej nurtom śpiewne rozmodlenie
Pełne zadumy milkną wszystkie kaczki
Drzewa gałęzie schylają w ukłonie
Purpura gasnąc swe dodaje Amen
Razem wtórują jej niknące cienie
Wszystko ucicha, zamęt niknie w chłodzie
Zostaje tylko zachwycenie wielkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz