Nie napisałam jeszcze wiersza, co sny obudzi już uśpione. Popłynie, tą melodią serca, mówiącą- nic nie jest skończone. I nas zapisze na tablicy. Nie kredą, piórem, a marzeniem, które się dla nas tylko liczy, a my wzruszeni , jego spełnieniem. Nie napisałam, trudno będzie, prostować, co tak zakręcone. Czy nam od tego co przybędzie? Czy coś zostanie wybaczone? A może wtedy się otworzą nam oczy nasze, nasze uszy. I tę niepewność nam osłodzą, co zło, jak wiertło twarde skruszy. I dzień nastanie, a poranek rozproszy mroki zza firanek.
Pierwszym wierszem przyszła pierwsza miłość delikatnie, serca płynąc nutami. Że nie wiosną, że jesienią się zdarzyła... To nie ważne, lecz śpiewała między nami. Opadała kasztanem, listy nasze nosiła na liściach. Deszcem płakała, nad krótkim rozstaniem. I wracała promieniem złocistem.
Pierwszy pojawił się przebiśnieg do bieli dodał ciut zieleni Wyciągnął płatki tak jak ręce ku słońcu, co się ranem rumieni. Wkoło obsiadły go krokusy co takie barwne mają buzie, zbieraja drobne krople rosy, by móc zatrzymać je , na dłuzej. Forsycja wkoło złotem sypie. Popatrz! Jak się w trawie mieni. A kiedy promień ją dostrzeże, myśli mam braci, tu na ziemi. Iwa swe bazie też rozdała drodze i dróżce, i alejce. Nad rzeką gdzie niesmiało stała płyna jak łodki , w pierwszymm rejsie. Berberys swoje kolce chowa i na bordowo się ubiera. Latarnie chińskie pozawieszał, pszczołom zaspanym, widniej teraz. Bez przed wieczorem cicho szepcze. Czujesz ten zapach niebanalny. O(n rozkołysze nasze serca, choćbyś i myślał, ze zwyczajny. Z zielonych liści dzwony słychać, to dnia ostatnie pożegnanie. i nim zapadnie wreszcie cisza, on z nami w wierszu niech zostanie.
Powróciłeś wspomnieniem i znów dotknęłam twojej dłoni. Zacisnąłeś swoje palce jakbyś nie chciał się rozstać. cała sobą poczułam to. I na sercu zabłysła łza tęczowa łza pamięci