niedziela, 24 marca 2013

Palemka


Za szybą, w regale stała od zawsze.Otulona celofanem,nieco już wyblakła, ale nadal piękna. Jak zapomniana historia, której nie ma komu opowiedzieć.Kilka gałązek bukszpanu, bazie i drobne bibułkowe kwiatki.
Była stałym elementem naszego domu i nigdy nie zastanawiałam się , kiedy i jak się u nas znalazła.
Po prostu była i już.
Tyle razy wędrowała z nami do kościoła i wracała na swoje miejsce.Okresowo towarzyszyły jej inne, wykonane naszymi niewprawnymi dłońmi. Żadna jednak jej nie dorównała.
w tym roku, krótko przed Niedzielą Palmową odeszła nasza Babcia.Było nam smutno i bardzo nam jej brakowało.
Któregoś wieczoru zebraliśmy się wszyscy, żeby ją powspominać.Mówił każdy. Płynęły historie ze śmiechem, i ze łzą.
To wtedy mój wzrok padł na Palemkę.
Nie wiem jak to się stało. Czy sprawiła to atmosfera w pokoju, czy może zbliżająca się Wielkanoc,ale zadałam pytanie skąd się wzięła.
Dopiero cisza jaka zapadła uświadomiła mi,że wypowiedziałam je głośno.Trochę się wystraszyłam, bo wieczór był szczególny, a odpowiedz niekoniecznie związana z Babcią Tosią.
Mama uśmiechnęła się i dodała,dobrze ,że zapytałaś.W końcu powinniście poznać tę historię.
Działa się ona wtedy, kiedy Babcia Tosia, wówczas jeszcze nastolatka wraz z rodzicami mieszkała na Powiślu.Trwała wojna i często nie wszystko można było zdobyć. Zbliżała się tak jak teraz Niedziela Palmowa.Pomyślnie się złożyło,ze nieopodal w zapuszczonym przydomowym ogrodzie można było znaleźć zarówno bukszpan jak i bazie. Babcia postanowiła je wykorzystać, ale żeby była ładniejsza potrzeba było kwiatów. W jednej z szuflad znalazła zapomniane resztki bibuły , wyjęła piękną czerwoną wstążkę, którą ozdabiała swój warkocz i owinęła Palemkę.Tak to w piękny niedzielny poranek 1944 roku dumna szła do kościoła św.Anny ze swoja Palemką.
Potem było powstanie i jak wiecie wszyscy musieli opuścić Warszawę. Wśród niewielu pamiątek , Babcia zabrała ja ze sobą.
Przeszła nie tylko do Pruszkowa, gdzie dziwnym trafem nie zostali rozdzieleni, ale w dalszą drogę do krewnych we wsi pod Grodziskiem Mazowieckim.W 45 roku wróciła z Babcią i jej rodzicami do Warszawy. Babcia uważała ją za talizman chroniący przed nieszczęściem i tak już z nią pozostała aż do końca.
Kiedy mama skończyła opowiadać, popatrzyliśmy na siebie i zdecydowaliśmy, że w tym roku zaniesiemy ja prosto po mszy do Babci ,aby  teraz przypominała jej nasza obecność u niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz